Transport wody na wyprawie

Przed wyjazdem w góry Zagros, jesienią 2014, zebrałem w jeden tekst opisy kilkunastu urządzeń do filtrowania wody. Po powrocie z Iranu postanowiłem pociągnąć temat, odpowiadając na pytanie: jak przenosić wodę na wyprawie, podczas długiego marszu?

Będąc w górach takich jak Karpaty – region, gdzie spędzam najwięcej czasu – dostępem do wody rzadko się martwię. Źródła i strumienie spotykam w nich na tyle często, że nie mam potrzeby transportowania dużych ilości wody w plecaku. Podczas wędrówki na lekko zużywam też mniej wody niż kiedyś, w czasach, gdy plecak 20-kilogramowy był standardem. Nawet w upalny dzień, w Polsce czy Słowacji, wystarczy mi 2-litrowa butelka by nie musieć martwić się o wodę przez większość dnia. Nie każde góry dają jednak taki komfort i nie trzeba jechać na pustynię by tego doświadczyć. Wystarczy odwiedzić rumuńskie Mehedintii lub czarnogórski Durmitor,  góry wapienne, gdzie woda „znika” w skałach, pojawiając się tylko na dnie głębokich dolin. Góry położone w suchym klimacie, takie jak irański Zagros, także bardzo szybko pokazują, że zapas wody może być czynnikiem krytycznym, gdy chcemy wejść w nie głębiej i na dłużej. I tu pytanie: w czym nosić zapas wody na trekingu?

Dobry pojemnik na wodę musi spełniać kilka warunków: być szczelny i nie dopuszczać do wycieków, być wytrzymały na uderzenia w transporcie, nie zmieniać smaku wody, być łatwy do napełnienia i umycia, i pozwolić na wygodne picie z niego.

Wszystkie te warunki spełnia najpopularniejsze opakowanie jakim jest obecnie plastikowa butelka z tworzywa PET w jakiej sprzedaje się wodę mineralną (trudno ją tylko wyczyścić od środka). Podczas kilkudniowego marszu przez pustynię lub wysokie góry zabieranie kilku-kilkunastu takich butelek niekoniecznie jest wygodne, a już na pewno – mało przyjazne środowisku, gdy trzeba je będzie kiedyś zutylizować. W co więc pakować wodę?

To zestawienie nie jest wyczerpującą encyklopedią, nie zawiera np. termosów, przydatnych zimą, w chłodnych rejonach i w górach wysokich. Zebrałem w nim kilka patentów, które z powodzeniem stosuję sam lub które podpatrzyłem u innych. Znajdziecie tu także kilka informacji o tworzywach z jakich wykonane są pojemniki i butelki na wodę, i ich bezpieczeństwie dla zdrowia.

Transport hurtowy

1. „Foka”

Kiedy w grę wchodzi przenoszenie dużych ilości wody, moim ulubionym gadżetem jest MSR Dromedary Bag. Jest to bukłak czyli worek na wodę z materiału, o pojemności 2, 4, 6 lub 10 litrów. Wykonany jest z Cordury, wytrzymałego materiału poliamidowego, od środka pokrytego poliuretanem. Ze względu na wydłużony kształt i ciemny kolor nazywana przeze mnie i wielu moich znajomych „foką”. Posiada szeroki wlew, pozwalający szybko go napełnić. Zakrętka składa się z dwóch części, każda wyposażona jest w otwór o coraz mniejszej średnicy, co pozwala pić lub nalewać wodę do menażki lub kubka, bez obawy zalania wszystkiego dokoła. Na krawędziach worka znajduje się kilka okuć, przez które przeprowadzona jest wąska taśma, mogąca służyć jako uchwyt do przenoszenia lub powieszenia. Opcjonalnie dokupimy do niego końcówkę do picia lub prysznicową.

dromedary2
2 egzemplarze Dromeday Bag: 2 i 10 litrów

MSR poszedł jednak o krok dalej, tworząc z Dromedary Bag’a część większego systemu, służącego do  filtrowania i magazynowania wody – mechaniczne filtry tej firmy wyposażone są od spodu w gwint, pozwalający nakręcić urządzenie wprost na bukłak i napełniać filtrowaną wodą. Projekt tego bukłaka jest od lat niezmienny, co oznacza, że w razie zgubienia zakrętki w 10-letnim worku możecie kupić nową, która pasować będzie tak samo. Jedyną modyfikacją w ciągu ostatnich lat jest plastikowy uchwyt, umieszczony obok zamknięcia i ułatwiający przenoszenie.

W mojej górskiej karierze używałem dwóch egzemplarzy: 2-litrowego, przez krótki czas oraz 10-litrowego, kupionego w 2005 roku, który mam do dziś. Najczęściej jest dla mnie zbiornikiem na wodę, który napełniam, gdy źródło znajduje się w dużej odległości od biwaku. 10 litrów wystarczy wówczas na 2 wieczorny i poranny posiłek, umycie naczyń i toaletę. Wędrując w terenie pozbawionym wody napełniam go do żądanej objętości, po czym usuwam nadmiar powietrza. Tak wypełniony bukłak dopasowuje się do wnętrza plecaka. Umieszczam go wtedy w górnej części bagażu, blisko pleców, co przesuwa środek ciężkości bliżej pleców i zmniejsza odczuwalny ciężar. Używam go nieczęsto, zazwyczaj na jednej wyprawie w ciągu roku, co jest pewnie powodem, dla którego wygląda niczym nowy. Mój bukłak waży 280 gramów i po opróżnieniu,  i zwinięciu zajmuje minimum miejsca.

2. „Foka” w wersji light

dromedary3
Foto CC: pigmonkey)

Kilka lat temu producent Dromedary Bag’ów wypuścił na rynek ich lżejszą wersję – Dromlite Bag. Podobna konstrukcja, ale lżejszy jest zastosowany materiał, który zmniejsza wagę bukłaka o 1/3, przy zachowaniu tej samej pojemności. Dromlite produkowany jest w pojemnościach 2, 4 i 6 litrów, różni się też brakiem taśmy biegnącej dokoła. Zamiast niej posiada jedno metalowe ucho, jest jednak zamykany taką samą nakrętką, jak jego starszy i cięższy odpowiednik. I, podobnie jak on, może służyć jako część systemu do filtrowania i transportu wody – ta sama średnica gwintu sprawia, że pasują do niego te same filtry i końcówki, za pomocą których przekształcimy go w prysznic lub camelbaga.

3. Kanister

Kilku producentów oferuje zbiorniki na wodę. w formie składanych kanistrów z polietylenu. Przykładem może być Square Water Carrier firmy Vango (na zdjęciu), ale modeli i firm je produkujących jest sporo. Istnieją dwie zasadnicze odmiany takich pojemników. Pierwsza – kanciaste, składane wzdłuż brzegów i druga – składające się w harmonijkę. Kanciasty kształt tych pierwszych może, po napełnieniu, przeszkadzać w spakowaniu plecaka. Te drugie, podczas zgniatania, poddawane są także mniejszym naprężeniom, toteż ich tworzywo powinno wytrzymać więcej cykli napełniania i opróżniania. „Harmonijki” są też wygodniejsze w transporcie i  napełnianiu. Ich waga oscyluje wokół ¼ kg, ten, który widzisz na zdjęciu, to model  o pojemności 15 litrów, ważący 300 g.

kanister1

Wady? Tworzywo z którego są wykonane może z czasem pękać na zgięciach. Problematyczne może być także ich mycie, gdyż mały utwór uniemożliwia wyszorowanie od środka.

Camelbagi – wygoda przede wszystkim

W wąskim znaczeniu „Camelbak” to nazwa firmy produkującej butelki i elastyczne zbiorniki oraz plecaki do ich przenoszenia. Potocznie „camelbagi” to pojemniki na wodę umieszczane w plecakach i wyposażone w rurkę, umożliwiająca picie podczas marszu. Podobne do siebie modele produkuje tak wiele firm, że omówienie wszystkich jest niewykonalne. O wygodzie ich użycia decydują jednak trzy szczegóły – i o nich poniżej.

1. Wejście czyli wlew

Camelbag może być napełniany na trzy sposoby: przez mały wlew, umieszczony na brzegu, szeroki znajdujący się na wierzchu, przez oraz przez otwór w górnej części zbiornika, składany i zamykany ruchomym elementem.

camelbag2Pierwszy sposób mocowania sprawia, że gdy umieścisz go w plecaku wylotem ku dołowi, po wypiciu wody ani odrobina nie zostanie na dnie – ten sposób mógłby więc być najbardziej ekonomiczny. Ma on jednak trzy wady. Po pierwsze – mały utwór uniemożliwia ręczne oczyszczenie pojemnika z nalotu jaki narasta po długim użytkowaniu. Po drugie – jeśli lubisz urozmaicać smak wody jakimś dodatkiem (oranżadą w proszku lub innym smacznym paskudztwem) wsypanie go do środka jest utrudnione. Po trzecie – plastikowy gwint lubi odklejać się od elastycznych ścianek, co prowadzi do przeciekania. Podczas moich wczesnych wypraw górskich używałem dwóch pojemników tego typu: Platypus Hoser oraz nieprodukowany już Kudu. Żaden nie przetrwał więcej niż 6 tygodni.

camelbag1

Drugi sposób jest pozbawiony większości z tych wad, choć mycie zbiornika jest cały czas utrudnione, to jednak łatwiejsze. Stosuje go kilka firm, np. Camebak, Source lub MSR w modelu Hydromedary. Ten ostatni jest nietypową kombinacją: choć rozmiarem odpowiada zwykłemu camelbag’owi, wykonany jest z Cordury takiej, jak bukłak Dromlite. Jest cięższy, ale chyba najwytrzymalszy w swojej kategorii.

Ostatni typ jest moim faworytem, gdyż umożliwia dostęp do wnętrza i dokładne wyczyszczenie elastycznego pojemnika, zaś samo zamknięcie jest bardzo pewne. W tym systemie górną krawędź camelbaga składa się w pół i zapina ją dzięki plastikowej prowadnicy, nasuwanej na tę krawędź.  Podczas wędrówki przez irański Zagros używałem, jako butelki na wodę, pojemnika firmy Marmot, zamykanego w taki właśnie sposób. Nie jest on sprzedawany osobno, ale dostępny jako wyposażenie plecaka biegowego Kompressor Speed, który otrzymałem od tej firmy przed wyprawą. Taki rodzaj zamknięcia zastosowany jest jednak w wielu innych modelach np. Platypus Big Zip.

2. Ustnik

Ideą camelbaga jest możliwość picia wody bez zdejmowania plecaka, co umożliwia elastyczna rurka. Zwróć uwagę na ustnik na jej końcu. Powinien umożliwiać swobodne zaczerpnięcie wody, po lekkim ściśnięciu ustami, a jednocześnie nie wykazywać żadnych przecieków, gdy jest nieużywany.

3. Mocowanie

Jeśli Twój pojemnik z wodą ma działać, musi spoczywać w plecaku w pozycji pionowej. Aby ją utrzymać, powinien posiadać możliwość zamocowania w górnej części – rurka wychodzi wtedy ze zbiornika na dole i woda swobodnie płynie. Twój plecak także powinien mieć jakieś mocowanie do camelbaga – najczęściej jest to haczyk w górnej części, tuż pod kalpą, czasem także osobna kieszeń przy plecach. W niektórych modelach plecaków (np. Osprey Talon, który mam od niedawna) kieszeń na camelbaga znajduje się na zewnątrz, pomiędzy komorą plecaka, a systemem nośnym. To patent mało popularny, ale dobry, jeśli chcesz wkładać i wyciągać zbiornik bez otwierania bagażu.

Butelka – zawsze pod ręką

Wydaje się, że nie ma nic prostszego – wziąć w góry butelkę wody. Producenci i tu dostrzegli jednak niszę, przez co w sklepach outdoorowych znajdziesz kilka rodzajów butelek na wodę, wykonanych z różnych materiałów. Najpopularniejsze są tworzywa sztuczne i aluminium, co widać na sklepowych półkach, gdzie królują kolorowe bidony z twardego tworzywa i aluminiowe butelki . Niestety, żadnego z nich nikomu nie polecam. Dlaczego? Ze względu na materiały z jakich są wykonane.

1. Niezidentyfikowane tworzywa sztuczne

Na początku poprzedniej dekady popularne wśród turystów i wspinaczy stały się butelki – bidony z szerokim wlewem, wykonane z kolorowego, przezroczystego i twardego tworzywa. Przodującym producentem była i jest firma Nalgene, której metki zobaczycie w każdym sklepie turystycznym. Wszystkie on wykonane były w poliwęglanu. Tworzywo to jeszcze 10 lat temu uważane było za bezpieczne. Do czasu. Rosnąca ilość badań wykazała, że uwalniający się z poliwęglanowych opakowań związek o nazwie Bisfenol-A (skr. BPA) wpływa negatywnie na działanie nasze zdrowie. Substancja ta ma tę paskudną właściwość, że po przedostaniu się do organizmu, znakomicie podszywa się pod hormony, zakłócając pracę całego organizmu. Szczególnie podatne na jej działanie okazują się dzieci,  u których BPA może wywoływać otyłość i zaburzenia w dojrzewaniu płciowym – lista jest długa.

bpafree
Foto CC: easyecoblog)

Po latach zapewnień, że wszystko jest w porządku (co dało im czas na zmianę technologii i pozbycie się starych zapasów magazynowych) producenci naczyń z poliwęglanu znaleźli rozwiązanie w postaci nowego surowca. Na półkach wylądowały miliony nowych butelek z dumnie wyglądającymi naklejkami „BPA Free”. Nowa generacja butelek wykonana jest z Tritanu, tworzywa (a dokładniej – mieszanki kilku tworzyw), według producenta – całkowicie bezpiecznych dla ludzi. Niestety, już w rok po wprowadzeniu nowego wynalazku na rynek pojawiły się analizy wskazujące, że substancje użyte do produkcji Tritanu wykazują takie same lub silniejsze działanie na nasz układ hormonalny. Próżno jednak szukać informacji o tym na stronach producenta Tritanu i dystrybutorów takich jak Nalgene. Ciągnące się latami sprawy sądowe i fundusze zaangażowane w marketing nowych produktów skutecznie uciszyły naukowców zgłaszających wątpliwości. Efekt? Sklepy outdoorowe pełne są całkiem kosztownego sprzętu, który ładnie wygląda i powoli niszczy zdrowie użytkowników. Substancje w nich zawarte, upodabniając się do hormonów w naszym ciele, są m. in. darmowym środkiem antykoncepcyjnym. Smacznego.

Jeśli interesuje Cię ten temat, całą historię znajdziesz opisaną w tym artykule.

2. Aluminium

Jaka jest alternatywą dla butelek z Tritanu? Wracając wzrokiem na półki sklepów odpowiedzią mogłoby być aluminium. Aluminiowe bidony są bardzo wytrzymałe, a przy tym lekkie. Szczelne zamknięcie pozwala na transport napojów gazowanych, możesz więc uczcić wejście na szczyt szampanem bez potrzeby dźwigania go w ciężkim szkle. Niektórzy narzekają, że ciężko pije się z niego gorące napoje, gdyż metalowe naczynie nagrzewa się momentalnie. Moim zdaniem nie jest to jednak największa wada takich butelek.bidon_alu

Z przyrodniczego punktu widzenia aluminium jest prawdopodobnie najgorszym tworzywem. Choć w pełni zdatne do recyklingu, jego wydobycie i przetworzenie generuje potężne szkody w środowisku – większe niż w przypadku tworzyw sztucznych. Butelki, produkowane w tej chwili przez dziesiątki firm, nie są wykonane tylko wyłącznie z aluminium. Aby uniknąć kontaktu napoju z metalem, pokrywa się je od środka tworzywem sztucznym. Jakim? Nie wiadomo, gdyż firmy nie udzielają tej informacji. Najbardziej znany producent, szwajcarski SIGG, deklaruje, że nakładana przez niego powłoka to „kopolimery” ( a więc mieszanki kilku tworzyw), wolne od bisfenolu-A i lotnych związków organicznych takich jak rozpuszczalniki. Firma powołuje się przy tym na spełniane przez siebie normy europejskie i amerykańskie, które niestety są daleko w tyle za ostatnimi badaniami naukowymi. Jak pokazuje ten film butelka o pojemności 1 litra może zawierać do 10 gramów takiego polimeru.

Co jest rozwiązaniem?

Koniec straszenia. Czas odpowiedzieć na pytanie: jakich naczyń warto używać?

Jeśli w terenie przebywasz okazjonalnie, wystarczy zwykła butelka po wodzie mineralnej – o ile użyjesz jej wielokrotnie i na koniec wrzucisz do właściwego kontenera. Jeśli szukasz czegoś trwalszego, masz do wyboru dwie alternatywy.

Jeśli lubisz smukły design aluminiowych bidonów, możesz polubić też stalowe. Materiał ten jest cięższy od aluminium, ale gdy porównać dwie butelki, których ścianki nie są grubsze od kartonu, różnica między nimi przestaje być widoczna. Stal jest bezpieczna dla zdrowia i nie wymaga stosowania żadnych powłok. Producentem takich butelek jest np. Klean Kanteen.

Bidon z polietylenu. Kawałek link i karabinek dodaje 10 punktów do lansu na ściance wspinaczkowej, w ternie pozwala napełnić butelkę bez zanurzania ręki w lodowatej nieraz wodzie.
Bidon z polietylenu. Kawałek link i karabinek dodają 10 punktów do lansu na ściance wspinaczkowej, w terenie pozwalają napełnić butelkę bez zanurzania ręki w lodowatej nieraz wodzie.

Dla potencjalnie szkodliwych tworzyw najlepszym zamiennikiem będzie natomiast stary, dobry polietylen, z którego produkujemy pojemniki na wodę od dziesiątków lat. Wizualnie nie tak piękny jak kolorowe bidony, ale zdecydowanie bezpieczniejszy. Podczas moich wędrówek używam bidonu Nalgene 32 Ounce Ultralite Wide Mouth z szerokim wlewem, ale wykonanego właśnie z polietylenu. Tworzywo to ma jeszcze jedną przewagę nad Tritanem, poliwęglanem czy aluminium: jest miękkie, a więc nie pęka i nie odkształca się bezpowrotnie w razie upadku. Był moim jedynym naczyniem na wodę podczas zimowego przejścia Karpat Słowackich.

Możesz spytać: jak odróżnić od siebie tworzywa sztuczne? Zazwyczaj wystarczy, że odwrócisz naczynie do góry dnem i poszukasz niewielkiego znaczka, cyfry w trójkącie ułożonym ze strzałek. „2” – oznacza polietylen, „7” oznacza „inne tworzywa”, wśród nich te, których lepiej unikać.

Oto w wielkim skrócie patenty których używam do transportu wody. Na pewno nie wyczerpałem tu wszystkich pomysłów, dlatego jeśli masz znasz jeszcze jakiś sposób lub uwagi do opisanych przeze mnie powyżej, z przyjemnością przeczytam. Aha! I zapamiętaj radę, którą dał swojemu kumplowi bohater filmu „K2”:

k2

Dziękuję Sklepowi Podróżnika w Warszawie za możliwość wykonania zdjęć ilustrujących ten artykuł.

Zobacz również

19 odpowiedzi

  1. Długo trzeba było czekać na kolejny wpis. Niejaki Gienieczko poleca transport „taktycznych” zapasów wody w dętkach rowerowych… Ale jego chyba nikt nie traktuje poważnie.

    Dużo wody siedzi w owocach. Jeśli jest możliwość – dużo tanich i świeżych owoców na bazarach i w sklepach.. zwłaszcza latem na południu europy – warto jeść dużo arbuzów, pomarańczy, jabłek, winogron, melonów itd…. Najfajniej smakują te z lokalnych bazarów, kupione przy drodze od dzieciaków lub zerwane z jakiegoś zapuszczonego sadu. Tam wody jest sporo i fajnie to odświeża.

    Nie mając worka MSRa na wodę korzystałem kiedyś z worka Seal Line z cienkiej cordury silikonizowanej. 4 razy się zwijało zamknięcie i można było wodę nieść. Takie turystyczne wiadro (SeaToSummit robi też takie dedykowane). Na moim było już kilka mikro dziurek więc się minimalnie pociło ale straty wody były na poziomie setki wódki na dobę co przy pojemności 20l było do przeżycia.

    Zawsze mnie nurtowało – ile piją i ile wody niosą himalaiści? Każdy ma tam butelczynę nalgene 1l ale przecież to jest zdecydowanie za mało.

    PS jak wypadają bukłaki Platypusa i Source w kontekście szkodliwości plastiku? Mam bukłak Platypusa i jest to pierwszy bukłak który nie śmierdzi plastikiem… ale po wypiciu z niego 2 l wody latem czuję podrażnione gardło. Czy to jest aż takie świństwo? niby MSR taka fajna firma.

    1. Deuter Source 3 litry (polietylen) – nie zauważyłem żadnych „sensacji” smakowych, woda zależnie od źródła wyczuwalnie zmienia smak więc nawet jeśli bukłak dodaje coś od siebie to bardzo niewiele. Do tego konstrukcja jest rewelacyjna – szerokie zamknięcie na listwę (takie jak opisuje Łukasz) pozwala wsadzić całą łapę do środka i porządnie wyszorować. Ma za sobą pewnie około 50-60 napełnień, ustnik nie cieknie, wszystko solidnie wykonane. Platypusa mam tylko taką śmieszną składaną butelkę – intensywnie daje plastikiem więc rzadko używam.

  2. Wczoraj kupiłam bilety do Kazachstanu i wreszcie czeka mnie poważny treking. Coś czuję, że pomimo, iż większość tekstów na Twoim blogu już kiedyś czytałam, będę studiować je ponownie. Dzięki za tekst, właśnie w nocy myślałam o wodzie 😉

    1. i co sprawdziło się u Ciebie podczas trekingu?? Ja lecę do Kazachstanu i zamierzam w Kirgistanie trochę połazić po górach i dolinach, zastanawiam się, jaki sprzęt „wodny” kupić…

  3. Ja do przenoszenia wody przede wszystkim stosuję mocne dwulitrowe butelki PET. Moim zdaniem najważniejszą zaletą takiego rozwiązania jest możliwość równomiernego rozłożenia ciężaru po plecaku – np. po jednej butelce z każdego z boków, dwie do środka, wyżej-niżej, itp. No i oczywiście łatwiej jest wygospodarować po trochu miejsca, niż jedno, wielkie miejsce na duży bukłak albo kanister. W ten sposób można zabrać stosunkowo dużo wody nie odczuwając tego zbytnio podczas wędrówki. Przenoszenie zapasów w kilku butelkach jest też bezpieczniejsze, w przypadku uszkodzenia butelki traci się tylko część wody, pijąc na bieżąco, otwiera się też tylko jedną butelką, itp. Warto zabrać ze sobą zapasową zakrętkę – o co trudniej w przypadku dedykowanych rozwiązań (bidony, bukłaki, itp.). Zakrętkę łatwo zgubić (np. wpadnie w jakąś szczelinę, albo przypadkiem odpłynie przy pobieraniu wody z rwącego potoku) albo zniszczyć (np. pełna, ciężka butelka upadnie zakrętką w dół na twarde podłoże).

    Mam też bukłak Ortlieba (10l). Stosuję go przede wszystkim podczas wycieczek rowerowych, w przypadku wycieczek pieszych, duży ciężar skupiony w jednym miejscu, utrudnia przenoszenie (tym bardziej, że podczas wędrówki to wszystko „pływa” i rzuca na boki). Tak jak nie wrzuca się wszystkich jajek do jednego koszyka, tak moim zdaniem, opieranie się na jednym dużym bukłaku podczas wielodniowej wędrówki przez suchy teren jest bardzo ryzykowane i niewygodne.

    PABLO

  4. Wartościowy wpis!

    Sam nie wiedziałem, że i tritan został odkryty szkodliwym. Jeszcze do dzisiejszego poranka codziennie popijałem wodę z tritanowej Nalgene. Dzięki Tobie jednak stoi obok mnie już druga, użwana tylko w górach, zrobiona z UVPE.

    Zapomniałeś tylko o wspomnieniu o stalowych butelkach. Waga w porównaniu do tworów BPA Free praktycznie taka sama a są 100% bezpieczne i praktycznie niezniszczalne.

      1. Faktycznie, mój błąd 🙂

        U mnie KK od paru ładnych dni już w użyciu. Niestety gwint w butelkach widemouth jest nieco inny niż Nalgene – nie założymy tak ułatwiającego życie capcap od humangear (a w zasadzie założymy tylko połączenie nie będzie szczelne). Gdyby nie to, to miałbym butelkę idealną 😉

  5. Ciągle nie mogę znaleźć swojej metody. Co prawda żadna z moich tras nie wymaga pełnej autonomii jeśli chodzi o wodę na cały jej przebieg (w końcu raz na jakiś czas jest miasto) ale ponieważ w większość przypadków wodę i tak kupujemy w plastikowych pojemnikach – nie mogę ciągle się przekonać do przenoszenia jej w czymś innym (poza względami ekologicznymi ale przecież i tak tę wodę kupuję w plastiku).

    Podoba mi się „Foka”. Trochę szkoda, że czara. Rozumiem, że do prysznica w sam raz ale do picia to już ciągle ciepła.

  6. Gratuluje bloga. Jeden z niewielu z taką masą praktycznych porad. Łyknąłem już chyba połowę tekstów 🙂 Jestem właśnie w trakcie wyboru butelki i właśnie zatrzymałeś mnie przed kupnem butelki z Tritanu. Dzięki. Zamówiłem butelkę stalową. Klean Kanteen niestety tanie nie są, ale skusiłem się. No i ten wygląd 🙂 Muszę jeszcze kupić butelkę z tworzywa. Czy w twoich poszukiwaniach doszedłeś do wniosków odnośnie TPU i polipropylenu? Z góry dzięki za odpowiedź. Swoją drogą co za świat, żeby przy okazji kupna butelki trzeba było robić doktorat z chemii, a największe marki wciskały kit za grubą kasę 🙁

  7. Tritan to faktycznie dosyć kontrowersyjny temat (dzięki za zwrócenie uwagi 🙂 )
    Na początek – wychodzę z założenia, że bardziej szkodliwe od tritanowej buteleczki (którą niestety od dłuższego czasu posiadam) jest moje śląskie powietrze za oknem i wszystkie plastikowe opakowania… (nie dajmy się zwariować), ale jeżeli ktoś jest ciekaw jak to jest tritanem – zapraszam poniżej. Ostatecznie najlepiej jest pozbyć się co kto ma tritanowego w szafie i zaopatrzyć się w stal, PE (politetylen) albo PP (polipropylen) i mieć czyste sumienie (przynajmniej w jakimś stopniu).

    Po przekopaniu anglojęzycznych źródeł doszedłem do jednego wniosku – nie udowodniono ani tego, że Tritan uwalnia szkodliwe BPA/BPS/EA (czyli substancje działające jak hormony), ani tego że faktycznie ich nie wydziela. Wszystko zależy od tego, co w badaniach chce się uzyskać. Eastman zrobił badania zbyt lajtowe. Krytycy tritana (CertiChem Inc., PlastiPure Inc) – mocno obciążyli ten plastik i dostali to co chcieli. Bo z jednej strony krytyczne badania na które powołuje się Mother Jones nie utrzymały się w sądzie (https://www.austinchronicle.com/news/2013-08-02/eastman-wins-jury-still-out-on-plastic/). Z drugiej jednak, nie ma żadnych pewnych badań, że Eastman nie ładuje do swojego tritanu czegoś równie szkodliwego niż BPA i to coś z tej butelki swobodnie przenika sobie do zawartości (same zapewnienia na stronie producenta to za mało, bo Eastman nie daje dostępu do pełnych wyników swoich badań – https://www.eastman.com/Markets/Tritan_Safe/Pages/FAQs.aspx). To co robi Eastman zalatuje hipokryzją – w końcu „bezpieczeństwo” tritanu to ich główna strategia marketingowa. Jak widać – wcale nie jest ono tak stuprocentowe jak zapewnia producent.

    Znalazłem w końcu te badania, na które powołuje się Mother Jones (artykuł naukowy Bittnera)
    Wynika z nich, że tritan czasami szkodliwe substancje z siebie wypuszcza, czasami nie – zależnie od czynników środowiskowych które na niego wypływają (tu: https://ehjournal.biomedcentral.com/articles/10.1186/1476-069X-13-41
    i tu: https://mozgi.pl/czy-plastikowe-opakowania-do-przechowywania-zywnosci-sa-bezpieczne-F1FD)
    Efekty tych badań są ciekawe. Wynika z nich, że po pierwsze: tritan w sobie EA ma (czyli substancje potencjalnie szkodzące gospodarce hormonalnej). I co więcej większość rodzajów tritanu pod wpływem UVA je uwalniają. Najbezpieczniej w badaniach wypada zielony tritan – eksponowany na wszystkie długości UVA i UVB nie uwalnia szkodliwych substancji. Inne kolorki jednak (bezbarwny, czarny, niebieski) – wypuszczają i to w całkiem mierzalnych ilościach. Nie mówiąc już o innych czynnikach, na które badań nie znalazłem – typu mikrofalówka. Wg producenta podobno tritanową butelkę mogę włożyć do mikrofali, jak patrzę na te wyniki – to wolałbym tego jednak nie sprawdzać 🙂

    1. Generalnie, to UV rozbija chemiczne wiązania. Wtedy zawsze coś się uwalnia. Badań tu nie trzeba robić żadnych.

  8. Przy okazji warto dodać ile tej wody potrzeba.
    Nasze polskie strony są okropnie ubogie w tę wiedzę. Europejskie także.
    Na stronach północnoamerykańskich, jak zwykle, jest odpowiedź na wszystko :))
    Zazwyczaj – warunki typowe, czyli ok. +15 st. C i plecak ok. 35 funtów czyli 16 kg – przyjmuje się jedną z 2 zasad:
    – pinta wody (0,47 litra) na godzinę marszu z tempem ok. 3 mile na godzinę (ok.4,8 km/h), przeliczając to na nasze jednostki to ok. 1 litra na każde 10 km szlaku przy tempie ok. 5 km/h
    – dwie pinty wody (0,95 litra) na 5 mil szlaku (ok.8 km) czyli na nasze ok. 1,2 litry wody na 10 km szlaku.
    Na każdy z czynników typu: bardzo szybkie tempo (np. 7-8 km/h), upał czy długie strome podejście należy dodać drugie tyle!
    Jeśli jest zimno można wyjściowy wynik trochę zmniejszyć (o jakieś 30%). Podobnie jeśli idziemy na lekko.

    Te wyliczenia są moim zdaniem bardzo dobre. Sprawdzają się w praktyce, zwłaszcza na długich wyprawach.
    Chociaż…. będąc nawodniony, idąc szybkim tempem (średnia 5,6 km/h) w takich typowych warunkach, na bardzo lekko – czyli 6-7 kg plecak – spokojnie pokonuję ok. 30-35 km wypijając 1 litr płynu A zabieram aż 2-2,5 litra. Z wyliczeń wynikałoby, że potrzeba ok. 3 litrów na taki dystans z takim tempem. Piję kiedy mam ochotę. Nie oszczędzam. jednak jestem przed wyjściem dobrze nawodniony i nawadniam się też po trasie.
    Ma na to wpływ najprawdopodobniej dostosowanie organizmu do wzmożonego wysiłku. Takie spacery robię sobie dość regularnie od 2 do 5 razy miesięcznie. Kiedyś pociłem się intensywniej mam wrażenie i trochę więcej piłem.

    Pomija się powszechnie rozpoznawanie objawów odwodnienia oraz tempo nawadniania.
    Tymczasem jednorazowo nie powinno się pic więcej niż 300-400 ml. Optymalnie tyle wypić w ciągu 15 minut postoju. I nie zaraz po wysiłku. Tylko odczekać.
    Dobrym nawykiem jest nie wędrować w upały w czasie gdy słońce najsilniej operuje czyli 11-15.
    W pobliżu równika dzień zazwyczaj trwa ok. 12 godzin czyli zostaje nam ok. 7 godzin na wędrówkę to w naszych szerokościach latem dzień trwa 14-16 godzin. Daje nam to aż 9-11 godzin na aktywność a to pozwala przejść naprawdę daleko (50-60 km).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *