100 dni marszu. Sprzęt na trasę Warszawa – Santiago

Co brać, a co nie? Co się zmieści, a co rozsadzi plecak od środka? Co jest niezbędne, a co tylko przydatne? Takie wątpliwości pojawiają się ponad dwadzieścia razy dziennie. Spakować się na co najmniej trzy miesiące, aby potem nie przeklinać ciężaru i nie żałować tego, co zostało, to istna kombinacja alpejska. A może nie? Kurcze, przecież udawało mi się przeżyć z dala od cywilizacji z małym bagażem i spać na płaskowyżu Pamiru pod cienkim śpiworem z anilany.

Na starcie kilka założeń.

Pierwsze – pakuję się w plecak 35 litrów i nie przekraczam ciężaru 8 kg (10% masy ciała).

Drugie – nie płacę za transport (to oczywiste) i staram się nie płacić za noclegi. Tam gdzie się da, spróbuję korzystać z miejsc takich jak domy pielgrzyma, w Hiszpanii dużo będzie schronisk, gdzie nocleg kosztuje „co łaska”, dobrowolny datek. W miastach jest zawsze szansa na CouchSurfing czy kąt na jakimś squacie.

Przy okazji! Jeśli znasz jakiś squat na Dolnym Śląsku, w czeskiej Pradze, południowych Niemczech lub środkowej Francji – daj znać!

Trzecie – nie zabieram namiotu, poprzestając na śpiworze i płachcie biwakowej. W razie deszczu szukam schronienia na przystankach, w szopach, ambonach myśliwskich, na placach budowy i wszędzie tam, gdzie znajdę kilka metrów suchego miejsca do rozłożenia się.

Czwarte – jedzenie szykuję sobie sam, na kuchence, odpadają więc wydatki w restauracjach. Europa Zachodnia nie jest tania, mam jednak nadzieję, że przynajmniej część jedzenia uda mi się zdobyć za darmo. Jak? Szukając go na targach i buszując na tyłach sklepów, czyli uprawiając tzw. freeganizm, żywienie się tym, co darmowe. Wbrew pozorom to nie grzebanie w kontenerach (choć można i tak), ale także korzystanie z tego, co zbędne czy bliskie daty ważności i wystawione poza sklep lub lokal. O freeganizmie spróbuję napisać jeszcze w drodze.

Dzięki takiemu podejściu koszty spadają do minimum, nie będę też potrzebował zbyt wielu rzeczy. Po długim namyśle, przebieraniu i odkładaniu kolejnych drobiazgów, udało mi się ułożyć listę tego, co pójdzie ze mną do Santiago. Okazało się, że poza mapami i bielizną nie potrzebuję kupować prawie nic.

Czytając ją, możesz odnieść wrażenie, że to co zabieram, to profesjonalny sprzęt, na który nie byłoby stać przeciętnego pielgrzyma. Na szczęście to nieprawda. Część tego wyposażenia mam od dawna, tak jak śpiwór. Buty i odzież przeciwdeszczowa pochodzą z wyprzedaży. Aparat foto kupiony był w czasie podróży po Azji, a sprzęt do niego – dużo wcześniej w Polsce. Większość z tego co mam to po prostu rzeczy trwałe, służące mi od lat, kupowane zgodnie z zasadami o których niedawno pisałem.

Lekki plecak dostałem od producenta jesienią, do testów, we współpracy z forum NGT. Nowe ubrania zawdzięczam Radkowi (znajomemu z NGT) oraz Kasi Nizinkiewicz, właścicielce szczecińskiej firmy KWARK. Zwłaszcza to ostatnie sprawiło mi wiele radości. Poprosiłem Kasię o pomoc, wspominając o górskich planach na lato, tymczasem przesyłka od KWARKa zjawiła się dużo wcześniej. Bardzo się ucieszyłem, bo są to rzeczy z najwyższej półki i powinny przeżyć nie tylko drogę do Santiago, ale i wiele kolejnych wypraw.

Ostatnim elementem przygotowań będzie serwis obiektywów, poobijanych w drodze przez Azję. Na ostateczną wycenę jeszcze czekam, ale już wiem, że będzie bolało.

Bagaż na Camino de Santiago

3 miesiące na dwóch metrach kwadratowych 🙂

Oto kompletna lista wyposażenia na kilkumiesięczną wędrówkę. Brzmi skromnie czy przeciwnie – jest zbyt długa? Może czegoś brakuje? Będę wdzięczny za ewentualne uwagi, zwłaszcza od osób, które przygodę Santiago już przeżyły.

 Bagaż i spanie:

  • plecak – HiMountain Tawoche 35 L, dedykowany do wspinaczki i turystyki „light&fast”, lekki i wygodny
  • śpiwór – Yeti GT 400, puchowy, lekki i ciepły, komfort do 0°C.
  • płachta biwakowa – Quechua, nieprzemakalna, do ochrony śpiwora zamiast namiotu
  • karimata – zwykła pianka 190 × 40 cm, ok. 1 cm grubości
  • nylonowy materiał ze starego namiotu, ok. 250 × 100 cm, pod karimatę, gdy będę spał na ziemi

Ubrania:

  • buty – miejski model Salomonów, używam ich od 5 lat, lekkie i miękkie
  • sandały – Tribord (Decathlon), piankowe, bardzo lekkie
  • koszulka 1 – Kwark Cypr, 100% lnu. Bardzo lekka, oddycha i chroni przed słońcem, powinna dobrze znieść letnie upały (o lnianych ubraniach kilka słów tutaj)
  • koszulka 2 – Kwark, koszulka z cienkiego materiału Power Stretch + cordura, już nieprodukowanego, ale wciąż dostępnego u Kwarka; dość cienka, ale cieplejsza i bardziej wytrzymała niż len
  • koszula (długi rękaw) – Silkbody Long Sleewe Crew, mieszanka jedwab/wełna/bawełna, na chłodniejsze dni (dziękuję Radziq!)
  • bluza 1 – Kwark, bluza Power Strech (golf + rękawy zakończone łapkami, niemal identyczna z tym modelem). Bardzo ciepła i mało przewiewna, idealna do marszu w chłodny dzień
  • bluza 2 – Beri Kazalnica, z Technopile Stretch, jako druga warstwa na zimne dni; jest już tak znoszona, że pewnie zostawię ją na Camino
  • legginsy – Craft Zero Extreme Underpants
  • spodnie – Quechua Forclaz 900 (recenzja na stronie NGT)
  • kurtka przeciwdeszczowa – North Face Venture, cienki i lekki laminat HyVent, zwija się do własnej kieszeni
  • spodnie przeciwdeszczowe – Mountain Equipment Rainfall Pant, cienkie i lekkie, podobnie jak kurtka
  • majtki – 3 pary, bawełniane
  • skarpety cienkie (noszę 2 pary skarpet by unikać obtarć) – Expansive Bike z włókna Coolmax – 2 pary; Expansive Bamboo, mój eksperyment z włóknem bambusowym – 1 para
  • skarpety grube – Bridgedale Trail – 2 pary, nieznany model bawełna/poliester – 2 pary
  • rękawiczki
  • czapka – Regatta X-ert z cienkiego stretchu, ciepła i bardzo lekka
  • bandamka – Polartec Power Dry, kawałek materiału odzyskany ze starej koszulki

Gotowanie:

  • palnik – MSR Pocket Rocket
  • gaz – Primus, 450 g
  • zapalniczka – 2 szt.
  • menażka – Primus Eta Power, 1,4 l, bardzo dobrze współpracuje z palnikiem MSR-a
  • chwytak do menażki
  • łyżka plastikowa
  • mały nóż kuchenny
  • butelka na wodę 1,5 L

Higiena:

  • szczoteczka i pasta do zębów – Ajona, koncentrat 25 ml wystarczy na kilka miesięcy
  • mydło – do mycia i prania
  • maszynka do golenia
  • pomadka z filtrem UV
  • obcinacz do paznokci
  • papier toaletowy
  • lekka chusta 1 x 1,5 m zamiast ręcznika

Nawigacja:

  • mapy turystyczne i drogowe na odcinek Warszawa – Bawaria, 9 szt., kolejne będę kupować w drodze
  • kompas – Silva 9, mały i precyzyjny, używam od lat

Fotografia:

  • aparat – Canon EOS 550D, dobry, amatorski korpus, z opcją filmowania
  • obiektywy – 2 szt. (10-20 mm, 18-55 mm, 70-200 mm), ciężki zestaw, ale zamierzam robić dużo zdjęć
  • zapasowa bateria do aparatu
  • ładowarka
  • karty pamięci SD – 32GB + 8GB
  • pokrowiec – Lowepro Off Trail 1, noszony na brzuchu, dzięki niemu aparat może być zawsze pod ręką
  • statyw – Hama Star 42, jak na swoje wymiary dość lekki i niedrogi

Dokumenty:

  • saszetka – HiMountain Arm Bag, noszona pod ubraniem
  • dowód osobisty
  • karta płatnicza
  • paszport pielgrzyma

Drobiazgi:

  • zatyczki do uszu – niezbędne w schroniskach
  • agrafki – 5 szt.
  • igła i nitka
  • sznurek do bielizny – 6m
  • czołówka – Petzl Tikka 2
  • akumulatorki do czołówki – 3 komplety po 3 sztuki wystarczą na kilka miesięcy
  • notes i długopis
  • szara taśma klejąca do napraw sprzętu i ubrań – 3 m
  • lekka kamizelka odblaskowa, do noszenia gdy będę maszerował drogą
  • mała muszla pielgrzyma, to oczywiste 🙂

Apteczka:

  • plastry
  • gaza – 5 kawałków
  • bandaż elastyczny
  • folia NRC
  • rękawiczki gumowe
  • maseczka do sztucznego oddychania
  • pęseta
  • paracetamol – przeciwbólowy
  • nifuroksazyd – przeciw zatruciom
  • płyn do odkażania – olejek drzewa herbacianego, 5 ml

Elektronika:

  • komputer – Acer eMachines 350M; zastanawiałem się czy brać go ze sobą (w końcu to dodatkowy 1 kg na plecach), ale prowadzenie notatek i kontakt ze światem, przez 3 miesiące będą, mimo wszystko, konieczne
  • zasilacz
  • dysk zewn. 500GB – jako magazyn na zdjęcia
  • czytnik kart pamięci
  • telefon + ładowarka

A na koniec drobny bonus: jak spakować się na Camino de Santiago w mniej niż 2 minuty:

Zobacz również

30 odpowiedzi

  1. Na pewno zmieścisz się w 8kg? Plecak plus sprzęt foto to conajmniej 4kg. Dziwi mnie statyw i obiektyw 10-20, Jakościowo nie powala a daje minimalnie szerwszy zakres od następnego. Zawsze możesz zrobić dwa kadry na 18 mm i zrobić panoramę. Ja wędrowałem z z 24-70 i 200m. Na Dolnym Śląsku zapraszam do Szklarskiej Poręby 🙂

    1. Są miejsca gdzie 10 mm przydaje mi się bardzo, np. w małych pomieszczeniach, albo ciasnych scenach ulicznych. Tam sklejanie panoram niewiele daje, a różnica między ogniskowymi 10 a 18 mm jest naprawdę duża. Ale gdybym miał zostawić któreś ze szkieł, to będzie to właśnie 10-20.

      Cały sprzęt foto to około 2 kg (bez jednego z obiektywów – 1,5). Plecak to 1 kg. Cały czas się zastanawiam nad odjęciem jeszcze czegoś. Gdyby nie aparat i obiektywy byłoby to proste, a w założonej wadze zmieściłbym się bez problemów.

      UZUPEŁNIENIE: Paweł, szkło o które pytasz jest w serwisie i nie wiem kiedy wróci. Nie chcę uzależniać momentu wyjścia od tempa pracy firmy, więc jeśli obiektyw nie będzie gotowy niedługo, to może się okazać, że i tak idę bez niego. Zawsze to kilkaset gram mniej.

  2. Sprzęt foto wliczasz w 8 kg (Wspomniałeś, że 8 kg to do plecaka) ? Jeśli tak, to ciężko mi uwierzyć, że się zmieścisz. 😀 Myślałeś o zamianie laptopa na tablet?

    1. No cóż, zobaczę. Niestety, na tablecie mógłbym korzystać z poczty czy przeglądarki, ale już nie z programów graficznych. Poza tym pisania na tablecie jeszcze nie opanowałem.

  3. Jak, jak, jak?
    W 35 litrowy plecak, ja tyle samo sprzętu do 70l pakuję i waży to 10kg.
    I kapelusza nie bierzesz?
    No i powodzenia:)

  4. Cześć Łukaszu,

    Mam znajomego w Pradze, który może mógłby Cię przenocować. Jeśli jesteś zainteresowany, to pisz na maila.

  5. ja bym wzięła dwa zamiast trzech obiektywów i pozbyła się statywu (bardzo mnie zaskoczył, przy takim minimalizmie statyw, choć zdjęcia są dla mnie b. ważne, to dla mnie zbytek, ale to moje odczucie ;)).
    no i komputer – choć to kwestia charakteru wyprawy; dla mnie droga do Santiago byłaby chyba „zakłócona” używaniem komputera, poprzestałabym raz na jakiś czas (częściej tam pewnie trudno i tak byłoby ;)) na korzystaniu z dostępnych lokalnie komputerów, jeśli już.
    do apteczki dorzuciłabym natomiast altcet 🙂

    ale ogólnie wow, na 3 m-ce, super pakowanie!

    1. Też myślę o tym komputerze, ale niestety, gdy ma się własny sprzęt z masą programów i ustawień, pisanie na nim będzie dużo szybsze niż w kafejkach i w dodatku darmowe. Poza tym fotografuję zawsze w RAW-ach, więc muszę mieć program do ich obróbki. Pewnie dałbym radę obejść to wszystko, ale dużo byłoby z tym kłopotu. A statyw… bywa niezbędny do filmów, raczej nie zrezygnuję.

      Naszła mnie refleksja, że przez ostatnie lata kupowałem coraz lżejsze rzeczy by zmniejszyć wagę bagażu, a w tym samym czasie urosła mi torba ze sprzętem foto. Jak nie kijem go, to…

  6. TNFa zamienilbym na plaszczyk przeciwdeszczowy foliowy, widzialem takie za 2 eur, najlepiej zeby wszedl pod niego tez plecak, jak najdluzszy, na pewno nie oddycha, ale na pewno nie zamoknie i bedzie lzejszy.

    Moglbys przytyc z 5 kg, wtedy mialbys 0.5 kg wiecej do zabrania..

    Ogolnie lista przeogromniasta, dla mnie szok, ze tak duzo dobra wazy tak niewiele 🙂

    Pamietaj, ze czerwiec w Hiszpanii moze byc goracy i z tym kapeluszem to ktos madrze radzi, ja mam czesto klopoty tego typu..

    Najwazniejsze, skoro to pielgrzymka (bardzo inspirujace pomimo mojej sredniej religijnosci) to cywilizacje trzeba odciac i zostac ze swoimi myslami 🙂

    Szerokiej drogi Lukaszu, oby na koncu a i w czasie tej deogi bylo to czego szukasz w zyciu

    1. Problem w tym że Venture waży tyle co nic. Może nie jest mistrzem oddychalności, ale jednak oddycha. Foliówka jest lekka i sprawdza się na postoju. Życzę jednak powodzenia osobom chcącym używać tego czegoś w ruchu (szczególnie na podejściach). Folia zmienia się w przenośną saunę a wiatr targa nią niemiłosiernie. Wystarczy też zawadzić nią lekko o byle krzaczek by pojawiło się efektowne rozdarcie. Ja na Camino przerabiałem różne przeciwdeszczowe wynalazki. Lekka kurtka 2.5L i spodnie przeciwdeszczowe to naprawdę świetne rozwiązanie. W ciepłe, deszczowe dni można założyć je bezpośrednio na bieliznę. Sucho a nie spocimy się zanadto. Do tego oczywiście odpowiednio zaimpregnowane obuwie i pokrowiec na plecak. Dodam, że po tym jak w Pirenejach złapała mnie burza, zabieram też obszerne membranowe poncho. Gdy siedzi się na plecaku, włosy stają na głowie od elektryczności i z nadzieją czeka się pierwszego przebłysku słońca, nie sposób nie docenić takiego rozwiązania. A foliówka? Lepiej ją mieć niż nie mieć niczego na deszcz. Jako rozwiązanie docelowe (szczególnie w górzysty teren) zdecydowanie nie polecam.

  7. Na swoje Camino (wersja powiedzmy standard plus: Camino Frances plus tydzień przez Pireneje 🙂 ) również targałem sandały (HiMountainowe jakieś, Telde 2 bodaj) i dziś bym je zamienił na japonki. Z chodzenia w nich na szlaku szybko zrezygnowałem, NIENAWIDZE wytrzepywać kamieni co trzeci krok, zatem szybko pełniły jedynie funkcję higieniczną w schroniskach/ ew. wypady około miejskie już po zalogowaniu się w Albergue.

    Ot, takie osobiste przemyślenie 🙂 Buen Camino!

  8. Hey.
    Co do netbooka, może rzeczywiście tablet byłby dobrym rozwiązaniem. Jeśli obróbka plików RAW ogranicza się do zabawy z kolorami, tonalnością, wyostrzaniem, czy winietowaniem to pytanie czy nie istnieją aplikacje na tablet, które sobie z tym poradzą (nawet mogły by być płatne bo to by była dobra inwestycja w wagę zestawu)

    Co do statywu to hmmm to rozwiązanie, które przychodzi mi do głowy rodem z starych poradników lub książek Adama Słodowego to:
    1. Woreczek który wypełniamy sypkim materiałem i na to stawiamy aparat(W poradnikach woreczek wypełniony jest fasolą, ryżem czy piaskiem). Materiał sypki mógł by być pobierany bezpośrednio podczas drogi by nie dźwigać go bezsensownie, sam woreczek mógł by być uszyty z materiału o drobnym splocie z wszytym z jednej strony zamkiem lub po prostu zaszyty na stałe. A w filozofii L&F mógł by to być po prostu foliowy woreczek śniadaniowy czy mała reklamówka
    2. Sznurek (np 1-2mm z sklepu żeglarskiego), który z jednej strony jest zakończony śrubą pasującą do aparatu a z drugiej strony się go przydeptuje i napina.
    3. Opcja nad, którą bym się najpoważniej zastanowił to statyw tego typu: http://www.joby.com
    wadą jest to, że jest piekielnie drogi, chociaż widziałem już na rynku podobne konstrukcje wschodnich konkurentów, Najlepszy był by model SLR-Zoom lub Focus w.w. firmy. ważą 0,5kg co można uważać za dużą wagę niestety, lecz wydaje mi się, że oferują najwyższą jakość (sam osobiście nie miałem z nimi doczynienia, więc ciężko mi zweryfikować to).
    Wiem że rozwiązania 1 i 2 ciężko nazwać statywami, trafniejszą nazwą było by dla nich stabilizator, lecz jako doraźna pomoc myślę, że by się sprawdziło.

    Co do noża:
    1 Zastanowił bym się nad pełnowymiarowym nożem takim jak Mora (http://www.mhunt.pl/noz-mysliwski-mora-companion-mg-stainless). Waży w okolicach 110g i nie kosztuje więcej niż 50zł. Sam używam nóż Bahco 2444 (to samo co Mora bo robiony wzasadzie w jednej fabryce) waży 105g i kosztował mnie 37zł.
    2Jeśli już nóż kuchenny to jak dla mnie istnieje tylko jeden ;p ( http://www.swissknife.pl/produkt/244,Noz-do-pomidorow-i-kielbasy-Victorinox.html)
    3. Pomyślał bym o jakimś victorinoxie z nożyczkami. odpadał by problem z zabieraniem cążków do paznokci.

    Proszę cię napisz coś więcej na temat spania na squotach i freeganizmie. Słyszałem, że w Subwayach codziennie muszą być świeże bułki do kanapek i z tego powodu pozbywają się z dnia poprzedniego, można by wtedy iść i poprosić o wczorajszą bułę. Buła ta ma 30cm więc nie najmniejsza ;p . Tak wiem tylko, że na Camino ciężko o Subwaya…

    Powodzenia na szlaku
    Wiktor

    1. Nóż do pomidorów i kiełbasy Victorinox… Padłem! 😀

      Zabieram nóż kupiony w sklepie spożywczo-przemysłowym w północnej Rumunii. Niemal pamiątka. Jest ostry, poręczny, bardzo lekki. Kosztował całe 4 zł i myślę, że jeśli ma to być nóż do zastosowań kuchennych, to nie chcę więcej na niego wydawać.

      Co do statywu: Gorilla Pod to fajny wynalazek, gdy jest go do czego zaczepić. Jeśli masz do dyspozycji słup, ogrodzenie, płat, belkę domu, drzewo w lesie czy cokolwiek stałego, jak choćby wystająca skałę. To samo z woreczkiem – trzeba go kłaść na czymś stałym, choćby plecaku. Chciałbym jednak kręcić filmy, a w nich ważna jest stabilność, gdyż każde drżenie ręki psuje efekt wizualny. Gdy będę chciał robić zdjęcia nocne lub ujęcia „timelapse” w przyśpieszonym tempie, bez statywu będzie to trudne. Oczywiście do fotografowania statyw nie jest tak potrzebny, wystarczy stabilizacja w obiektywach. Ale nawet wtedy powoduje, że będąc w ładnym miejscu nie musisz szukać punktu podparcia, tylko stawiasz aparat gdzie chcesz. Oczywiście chciałbym przed wyjazdem mieć mniejszy i lżejszy statyw niż ten który mam, ale niestety, fundusze mam ograniczone. Może po drodze coś znajdę?

      Jeśli chodzi o freeganizm, w Polsce mam z nim niewielkie, ale pozytywne doświadczenie, z mojego miasta oczywiście. Z tego co wiem najłatwiej będzie szukać obok dużych sklepów i na targach, najlepiej popołudniami. Myślę, że za miesiąc – półtora będę w stanie już coś napisać. A squoty… Mam już miejscówkę w poznańskim Rozbracie, zobaczymy czy później się uda 🙂

  9. Wiadomość z dziś: obiektyw 10-20, o który kilka osób pytało, zostaje, więc wykreślam go z listy. Wystarczył jeden nieostrożny ruch ręką… Naprawa 900 złotych, czas oczekiwania na części – miesiąc. Moja wina.

  10. Ja zabieram jeszcze dobrą książkę. Choć trochę waży jest nieocenionym dobrodziejstwem w czasie niepogody. Pozdrawiam i powodzonka 🙂

  11. Łukasz, myślę sobie o jeszcze jednej rzeczy, bo czytam o pielgrzymkach, pielgrzymach, odpustach, motywach. Ta podróż, ze względu na cel bez wątpienia jest pielgrzymką, to stara, pewnie niewiele młodsza od ludzkości tradycja, piękna. Łączy się z religią, ale nie koniecznie ma wyłączność. Być może pielgrzymka łączy się z poczuciem winy, dla mnie bardziej z pokutą i sumieniem niż z religią i winą, sprawa osobista bez wątpienia. Być może ta podróż, dla Ciebie jest tylko podróżą, bo nie masz nic na sumieniu? Nie wyglądasz mi na takiego, który ma za dużo na sumieniu 😉 A może, skoro masz czyste sumienie, to mógłbyś ponieść czyjeś? Chociażby kogoś, ktoś nie może sam pójść, bo ma za dużo na sumieniu i nie ma siły się ruszyć? Może komuś byś w ten sposób pomógł ruszyć z miejsca z jego życiem, a taka osoba mogła by Tobie, chociażby materialnie pomóc w podróży. Wiem, że podchodzisz do życia skromnie, bardzo Cię za to szanuję i dziękuję Ci za przykład, nie chodzi mi o komercjalizację Twojej podróży, a tylko o ulżenie sumieniom innych i pomoc w ruszeniu się osobom przygniecionym swoimi sumieniami. Pomyśl nad tym, jeśli jeszcze masz czas, proszę. Jeszcze raz szerokiej drogi i dużo siły.

    1. Cześć Radek!

      Nie wiem za bardzo co odpisać. Motyw mojej podróży nie jest religijny, jak każda wędrówka, także ta ma być głównie spotkaniem z sobą i innymi ludźmi. Ale jeśli ktoś chciałby, abym w drodze do Santiago zaniósł jakąś intencję do grobu świętego, bardzo chętnie pomogę.

      Z pomocy innych niemal na pewno będę korzystał, inaczej na tak długiej drodze się nie da. Ale nie chciałbym aby taka pomoc była odebrana jako „branie-dawanie w zamian”, czułbym się wtedy, jakbyśmy przeprowadzali jakąś transakcję. Wolę zasadę, że pomagam innym ile mogę, a biorę od innych tyle, ile naprawdę mi potrzeba, a dobra karma spływa na nas wszystkich. Dlatego nie chciałem, aby ta pielgrzymka miała sponsorów. Jeśli więc ktoś będzie chciał mi pomóc – super, odwdzięczę się ile tylko mogę. Stara zasada pielgrzymów mówi, że powinni iść, niosąc zawsze otwartą torbę podróżną. Dzięki temu są zawsze gotowi do otrzymania czegoś, ale i podzielenia się z innym.

      Jeśli chodzi o pomoc innym w ruszeniu się, temu służy, między innymi, ta strona. A sumienie – obawiam się, że każdy musi dźwigać swoje 🙂

  12. Podobnie jak wielu powyżej, ja również dziwię się, że tak duża ilość sprzętu zmieści Ci się w 8 kilogramach? Toż to mnie jak bagaż podręczny w samolocie 🙂 A powiedz, masz w planach przedzierać się przez jakieś lasy, czy będziesz maszerował tylko i wyłącznie drogami? I mówisz o częstym fotografowaniu, czy w związku z tym będąc w miastach spędzisz w nich 2-3 albo więcej dni, czy może będziesz chciał jak najszybciej znaleźć się na trasie. odwiedzając miasta tylko z konieczności? I jeszcze jedno pytanko: dziennie ile planujesz zrobić kilometrów?

  13. Trzymam kciuki za tą dosyć wymagającą wędrówkę 🙂 Kilka lat temu sama przebyłam podobną trasę i naprawdę kibicuję wszystkim, którzy się na to decydują – bez względu na motywy jakimi się kierują wyruszając w trasę. Buen Camino 🙂

  14. Rzeczywiście, spory bagaż. Porównując do własnego doświadczenia i zestawu, myślę, że to, co opisałeś, oscyluje w granicach 12 kg. Nie wliczając jedzenia i wody. Ale to da się przenieść:)
    Powodzenia, Łukaszu. I Buen Camino, skoro idziesz szlakiem Jakubowym 🙂

  15. Ja osobiście wyrzuciłabym statyw i komputer dysk itp i dopakowała wazelinę,czapkę z daszkiem, okulary i skarpetki, które nie powodują odcisków. Całą elektronike można znaleźć po drodze. Ewentualnie Pen drive może być przydatny. Na Camino każdy gram się liczy i każdy szczegół jest ważny. Jestem pewna, że przeżyłeś wspaniałe chwile podczas Twojej wędrówki. Dla mnie był to niezapomniany moment. Postaram się opisać na swoim nowym blogu. Buen Camino!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *