Lekkie buty na długi szlak

Jeszcze kilka lat temu moją definicją butów górskich były zawsze buty za kostkę. Nie jestem raczej fanatykiem ciężkich skorup i zazwyczaj śmiałem się widząc modę, jaka panowała na moim wydziale, gdzie studentki i studenci geografii paradowali korytarzami w butach alpinistycznych, do których dałoby się dopiąć raki i bezpiecznie wejść na Elbrus. Ale gdy wychodziłem w niskie góry, sam zawsze zakładałem buty sięgające powyżej kostki w przekonaniu, że wysoka cholewka stabilizuje stopę i chroni przed potencjalnymi skręceniami. Jak się pewnego dnia okazało – nieskutecznie. Kilka sezonów temu, latem, w słowackim Čerhovie, chwila nieuwagi w łatwym miejscu wystarczyła, abym w takich wysokich butach maszerował 3 dni ze skręconym stawem, a po powrocie musiał na 2 tygodnie wskoczyć w stabilizator. Od tamtego czasu sporo się zmieniło w moim pojęciu „but górski”. Zrozumiałem, że nie wszystko co „wysokie” naprawdę nadaje się na górski szlak. I odwrotnie – czasem „niski” but także zasługuje na zabranie go w trudny teren.

Szukałem butów, które mógłbym zabrać latem na dowolnie długie wędrówki na ścieżkach oraz poza nimi, na trudne tatrzańskie szlaki, a nawet używać ich na krótkich lecz łatwych odcinkach wspinaczkowych. Jeden rodzaj butów spełnia wszystkie te wymagania. To tzw. buty „podejściowe”, lekkie, ale wyposażone w sztywną podeszwę, często ze specjalną „utwardzoną” strefą na przodzie, umożliwiającą stawanie na małych stopniach skalnych. Są niskie, ale stabilne i dobrze kontrolują stawianie stóp nawet w trudnym terenie. Można w nich przejść kilkugodzinny szlak w Beskidach, ale także podejść pod ścianę i schować do plecaka, wymieniając na buty wspinaczkowe. Spakowane nie zajmują dużo miejsca i nie ważą wiele.

Wiosną tego roku trafiły do mnie buty tego typu, które mogę nazwać uniwersalnym: Rock Lite II GTX. Z propozycją ich przetestowania zwrócił się do mnie przedstawiciel włoskiej firmy Aku. Znając moje poprzednie wędrówki uznali chyba, że kolejna wyprawa będzie dla tego modelu albo świetną reklamą, albo zabójczym „crash-testem”, zależnie od wyniku. Zgodziłem się, stawiając jak zwykle ten sam warunek: o tym jak się sprawdziły, będę mógł napisać szczerze.

rock_ii_gtx2

Dlaczego zabierać w góry buty niskie, nie trzymające nogi w kostce? Stara szkoła turystów powiedziałaby, że wędrówka w takim obuwiu to proszenie się o kontuzję. Rzeczywistość nie jest jednak tak prosta.

Od czego zależy, czy but stabilnie trzyma stopę, nie pozwalając jej przekręcać się wzdłuż osi podłużnej (czyli niebezpiecznie wychylać na prawo i lewo)? Tylko częściowo zależy to od tego, jak wysoko kończy się jego cholewka. Wysoki but, wewnątrz którego stopa będzie mogła swobodnie się obracać, także może doprowadzić do skręcenia kostki. Aby nasza stopa spoczywała w nim stabilnie, potrzebne jest jeszcze jedno: usztywnienie pięty. To właśnie ta partia buta odpowiada za to, by płaszczyzna na której stajemy znajdowała się zawsze w pozycji równoległej do podłoża. Jak to osiągnąć? Otaczając piętę rodzajem sztywnej konstrukcji, najczęściej półkolistym elementem ze sztucznego tworzywa, który wszyty w tylną partię buta utrzymuje stopę w stałej pozycji, umożliwiającej bezpieczne postawienie kroku. Wystarczy takie właśnie zabezpieczenie, by but okazał się stabilny. A jego brak łatwo sprawi, że nawet „wysokie” obuwie będzie mało stabilne i źle ochroni nasze stawy skokowe przed skręceniem.

Tego właśnie doświadczyłem kilka lat temu w Čerhovie. Wystarczyło nieuważne stanięcie na nierównej powierzchni, by moja stopa przekręciła się i wygięła pod niebezpiecznym katem. Usłyszałem przyprawiający o mdłości chrzęst, świat zawirował, a ja wylądowałem na plecach i… przez kolejne 3 dni wlokłem się w ogonie, kulejąc i opóźniając całą grupę. Tamten wypadek pokazał mi, że ważna jest nie tylko wysokość buta, ale cała jego konstrukcja.

Zeszłoroczne przejście Łuku Karpat uświadomiło mi też, jak istotna w górach jest twarda, dobrze amortyzująca podeszwa. Już po 3 tygodniach bieżnik moich Karrimorów starł się na tyle, że stanięcie na ostrym kamieniu powodowało ból. Udało mi się zakończyć wyprawę tylko dzięki włożeniu do nich dodatkowej wkładki. Paradoksalnie moje nowe buty, choć wyposażone w cieńszą podeszwę, tłumią krok znakomicie sprawiając, że stąpnięcie na dowolnie ostry kamień wystający ze ścieżki jest po prostu niezauważalne. Jak widać dobry but „niski” może być lepszy niż kiepski „wysoki”.

Są jednak sytuacje, gdy obuwie z cholewka za kostkę jest przydatne, wręcz niezbędne. Kiedy?

Zima i pokrywa śnieżna to oczywistość. Wysokie buty konieczne są jednak także w każdy trudny teren – im bardziej wymagający tym ważniejszy staje się drugi parametr, jakim jest sztywność podeszwy. Dzięki niej but nie ugina się, gdy stajemy na małych stopniach skalnych. Grubej skóry nie przetnie też najostrzejszy kamień. Dobrym przykładem takiego terenu są lodowce i moreny lodowcowe, po jakich wędrowaliśmy na trekingu wokół ośmiotysięcznika Dhaulagiri. Ten być może najbardziej wymagający treking w Himalajach Nepalu, był świetnym sprawdzianem także dla butów, właśnie za sprawą technicznych trudności.

Wysokie buty potrzebne nam także będą gdy niesiemy ciężki bagaż. Możemy wyjść nawet na łatwy szlak, jeśli jednak niesiemy 25 – 30 kilogramów, uraz stopy staje się znacznie bardziej prawdopodobny. Znacznie mniejszą szansę na skręcenie mamy niosąc lekki, 10-kilogramowy plecak.

Przykład ten dobrze pokazuje, że wędrowanie na lekko jest czymś, co napędza się samo: mając mniej bagażu możemy iść szybciej, rzadziej odpoczywając, a więc łatwiej nam rozgrzać się w marszu – potrzebujemy zatem mniej ubrań. Lekki plecak nie unosi nam środka ciężkości do góry, co sprawia, że nasz krok jest stabilniejszy. Jeśli dodatkowo używamy kijków teleskopowych, możemy z łatwością przerzucić się na lżejsze buty, które mniej męczą nasze stopy, pozwalając iść jeszcze szybciej i przyjemniej. To między innymi pokazały mi moje „podejściówki” AKU.

Testowane z początku na ścieżkach Puszczy Kampinoskiej szybko stały się moimi niemal jedynymi butami. Używam ich niemal wszędzie, ze względu na wygodę, jaką dają nawet podczas kilkugodzinnego marszu, ale swoje zalety najlepiej pokazały oczywiście w górach.

rockiigtx_1

Pierwsze wyjście, jeszcze w łatwym terenie

rockiigtx_2

Po kilku godzinach w błocie i chaszczach – gdzieś na zboczach Magury Stebnickiej, na Słowacji

Cholewka tych butów to w dużej części skóra zamszowa, w kilku miejscach także materiał. Na czubku oraz na pięcie, a więc w miejscach najbardziej narażonych na kontakt ze skałą lub kamieniami, zabezpieczona jest otokiem z gumy, na podobieństwo buta wspinaczkowego. To duży plus, gdyż właśnie tą część buta zużywam zazwyczaj najszybciej i bez względu na teren w jakim chodzę, staram się wybierać buty z takim właśnie otokiem, który przedłuża ich żywotność.

Model AKU wyposażony jest w Gore Tex. Zazwyczaj jestem sceptykiem w kwestii membrany w butach i wybieram modele ze wyściółką skórzaną zamiast popularnej dzisiaj syntetycznej. Skóra jest trwalsza i nie powoduje „gotowania” się stopy w gorący dzień. W przypadku niskich butów, które wentylują się dobrze same przez się, nie ma to takiego znaczenia. Buty nie zapacają się od wewnątrz, a membrana sprawia, że bez problemu radzą sobie z brodzeniem w kałużach lub wędrówką przez mokra trawę.

Sama podeszwa zasługuje na pochwałę. Obecnie nie produkuje się już niemal w ogóle butów, wyposażonych po prostu w gumę u dołu – to co nazywamy podeszwą składa się z dwóch lub trzech rodzajów pianek o różnej gęstości, amortyzujących kroki. Ta w ROCK II nie jest tak gruba, jak w typowych butach górskich, sprawia to jednak, że dobrze chroniąc stopę, daje jednocześnie świetne „wyczucie” terenu. Mogę stawać na niewielkich stopniach i krawędziach skalnych lub na miękkiej ziemi, i cały czas panować nad swoimi krokami.

Kilka mniejszych patentów nie rzuca się bardzo w oczy, choć zasługuje na wspomnienie. Jak na przykład pętla z cienkiej taśmy w rejonie pięty i na języku, ułatwiająca zakładanie albo sznurowanie buta aż do czubka stopy, dające możliwość bardzo dobrego jego dopasowania.

Ostatni element nie dla każdego będzie wyczuwalny, choć dla mnie okazał się istotny. Wiele butów „podejściowych” to modele produkowane na podobieństwo obuwia wspinaczkowego, a więc wąskie i przylegające. Trudno znaleźć wśród nich coś, co pasowałoby na szeroką stopę. ROCK II mają tę zaletę, że po ich założeniu nie ma tego fatalnego uczucia – ich przednia część jest wystarczająco obszerna, by nie powodować obtarć i nie wykrzywiać palców.

Wady?

Na razie nie dostrzegam. Jednym z problemów, jakie sprawiają niskie buty jest wpadanie piasku i żwiru do ich wnętrza. Nie jest to na szczęście uporczywe i zdarzało mi się tylko w bardzo piaszczystym terenie. Można bronić się przed tym, zakładając ochraniacze, niskie buty nie współpracują jednak dobrze z klasycznymi modelami – zazwyczaj nie da się nimi dobrze osłonić buta przed wpadającymi drobinami. Po kilku tygodniach, za radą jednego z Czytelników (dzięki Kamil!), kupiłem więc stuptuty dla biegaczy firmy Inov-8, które dokładnie zasłaniają górną część buta przed piaskiem, kamieniami, błotem, a nawet wodą. Tak „uszczelnione” buty gromadzą w sobie tylko nieznacznie więcej wilgoci. W zamian nie muszę ich trzepać co każdych 15 minut marszu.

rock_ii_gtx1

Przy niskich butach wędrówki przy złej pogodzie wymagają pogodzenia się z mokrymi stopami, gdy woda wlewa się od góry – choć i tu dobre ochraniacze opóźnią to zjawisko. Po wędrówce w deszczu lub przez mokrą trawę niskie buty szybciej jednak schną.

Gdzie zabrałbym takie obuwie?

W polskie góry, między wiosną a jesienią – właściwie bez ograniczeń. Nie bałbym się przejść w nich nawet kilkunastodniowej trasy na lekko, takiej jak Główny Szlak Beskidzki czy Sudecki. Przy dobrej pogodzie mogłyby być moimi jedynymi butami górskimi przez cały sezon.

W Tatry i Alpy, jako buty podejściowe pod zasadniczą drogę wspinaczkową oraz na szlaki, również te trudne. Myślę, że w zestawie z ochraniaczami byłyby odpowiednie nawet na wysokogórski szlak w rodzaju Annapurna Circuit.

Jako uniwersalne obuwie w podróż – wszędzie tam, gdzie oprócz zwiedzania miast i przemieszczania się autobusami oraz pociągami chciałbym wybrać się w trudniejszy teren, także w góry.

Do wędrówek nizinnych, na szlak taki jak hiszpańskie Camino de Santiago.

Kiedy zdecydowałbym się na buty wysokie?

Idąc w trudny teren wysokogórski, gdzie szlak prowadziłby wśród ruchomej moreny lodowcowej (np. trek wokół Dhaulagiri). Na treking z bardzo ciężkim plecakiem (20 kg i więcej). I wszędzie tam, gdzie spodziewam się zimna i dużych ilości śniegu. Mam wątpliwości, czy zabrałbym te buty np. na przejście Karpat. Myślę, że gdyby udało mi się zejść z wagą plecaka do 12 kg rozważyłbym taką opcję, choć trasie liczącej 2000 i więcej kilometrów, gdzie pogoda jest bardzo zmienna, wysokie buty dają znacznie większą pewność.

A jeśli nie Łuk Karpat to gdzie? Może tam gdzie sucho, upalnie i daleko od ludzi? A więc… Iran. Jak wytrzymają 3 miesiące wędrówki? Nie mam złudzeń, po powrocie nie będą wyglądały nawet w połowie tak dobrze jak teraz. Jeśli jednak wytrzymają starcie z ostrymi kamieniami, żwirem i brakiem ścieżek na przestrzeni ponad 2000 km, oznaczać to będzie, że test wypadł pomyślnie.

Zobacz również

31 odpowiedzi

  1. A ja mam jakiś opór psychiczny przed wchodzeniem do lasu w niskim obuwiu – prędzej wybrałbym się w takich butach w skaliste Tatry niż w beskidzkie lasy.

  2. Łukaszu, brakuje mi trochę twardych danych wejściowych do tego równania. Np. założe się, że te Aku w Twoim rozmiarze wcale nie są lekkie, a w rozmiarze mojej żony (38) może i by były 😉 w Sieci znalazłem informację, że ich waga to 420g (brak rozmiaru przy tej informacji), faktycznie patrząc na Twoje zdjęcia, na których widać więcej niż na katalogowych but jest masywny, podeszwa solidna, sporo wzmocnień, na but podejściowy lekko nawet jeśli te 420g dotyczy rozmiaru 38! Tyle, że to jest but podejściowy, firmy specjalizującej się w klasycznym obuwiu, przyjmując ich skalę porównawczą, jest lekko. Porównując do butów na trekking w Himalaje, jest lekko. Porównując do firm specjalizujących się w lekkim obuwik obiegowym, czy treningowym jest jednak ciężko 😉 Patrząc na to, w czym nawet już nasi polscy blogerzy chodzą w góry chociażby Norwegii z 10-12kg plecakiem, jest ciężko. Spójrz na rozpiski wagowe z wypraw Marcela 😉

  3. Łukasz, powołujesz się na swój wypadek, który zdarzył się w wysokich butach. Piszesz, że „przez kolejne 3 dni wlokłem się w ogonie, kulejąc i opóźniając całą grupę.” A zadałeś sobie pytanie jakie byłyby konsekwencje tego wypadku w niskich butach? Czy byłbyś w stanie przejść choćby 100 metrów? Trudno wnioskować coś na podstawie jednego wypadku, ale obwinianie tu wysokich butów jest trochę nie fair, bo prawdopodobnie jednak uchroniły Cię przed znacznie poważniejszymi konsekwencjami. To, że miałeś źle dobrany but (nie trzymający pięty) to wina sprzedawcy, który powinien z Tobą omówić tę kwestię. Teraz już sam zwracasz na to uwagę, ale wielu początkowych turystów łapie się na marketing. „To dobra firma, będzie pan zadowolony…”. Co z tego, że firma dobra, skoro model nie pasuje do stopy? Najgorsze dla mnie są zapewnienia w stylu „to się rozchodzi” albo „to się uleży”. A później kończy się pęcherzami i nogami zdartymi do krwi.
    Druga sprawa, piszesz jak ważna jest „twarda, dobrze amortyzująca podeszwa.” Co ma piernik do wiatraka? Twarda podeszwa oznacza większe obciążenia stawu skokowego i kolan. Na studiach chodziłem w twardych butach i jedynym skutkiem były zapalenia ścięgien skończone całkowitym zerwaniem ścięgna Achillesa. Z amortyzacją też zalecałbym umiar. Amortyzująca podeszwa jest miła przy chodzeniu, zwłaszcza przy schodzeniu z obciążeniem po twardym podłożu, ale to tylko proteza wykonująca pracę za stopę. Zbyt duża amortyzacja powoduje zmniejszenie „czucia podłoża” i zwiększenie ryzyka kontuzji. Ogólnie, to pogadaj z jakimś dobrym rehabilitantem (rehabilitantem, a nie ortopedą), co sądzi o takich butach 🙂
    Ostatnia sprawa, producenci zakładają obecnie trwałość butów na 1000 km 🙂 Inov8 w swoich górskich biegówkach (Roclite 286 GTX) podaje trwałość 400 km… Szczerze wątpię czy Twoje Aku przetrwają całą trasę w Iranie.

    1. Masz racę, że jeden wypadek nie jest próbą reprezentatywną. Trudno mi powiedzieć co by było, gdyby… Wadą tamtych butów było nie tyle złe dopasowanie, gdyż leżały na mnie znakomicie i były rozchodzone po 3 lub 4 sezonach. Ich problemem była kompletnie miękka cholewka, która nawet sięgając za kostkę, wygięła się podczas upadku drastycznie razem z moją stopą. Nie sądzę, abym w niskim obuwiu mógł uniknąć tamtego skręcenia, chodzi mi natomiast o to, że pomimo wysokiej cholewki tamten model buta wcale nie zadziałał lepiej niż niski.

      W kwestii podeszwy – „twarda” nie oznacza „sztywna” jak w butach wysokogórskich. Oznacza, że nie jest dla mnie problemem stanięcie na ostrym kamieniu, gdyż nie wbija mi się on boleśnie w stopę. To ostatnie było moim przekleństwem podczas zeszłorocznego przejścia Łuku Karpat, bo moje ówczesne Karrimory wydawały się mieć podeszwę jak papier. „Amortyzacja” natomiast objawia się w wygodzie, z jaką mogę szybko maszerować bez obawy o odbicie stóp. Czucie podłoża, tak jak napisałem, jest w nich bez zarzutu.

      A tą trwałością trochę mnie przerażasz. Jeśli tak jest, to by oznaczało, że jedna para butów jest do wyrzucenia po miesiącu wędrówki – taki szlak do hiszpańskiego Santiago ma tylko trochę mniej. Dodaje mi jednak nadziei wspomnienie starych Salomonów, których podeszwa wcale nie była lepsza, które przeszły znacznie dłuższą trasę z Polski nad Atlantyk. Może i tym się uda. Jeśli te buty rzeczywiście przeżyją tylko 1000 km, czyli pierwszych 40 dni wyprawy, to zjadę je bez litości.

  4. Nie obraź się 🙂 ale po przeczytaniu kilkunastu Twoich wpisów mam nieodparte odczucie, że występuje przepaść pomiędzy skalą wyzwań na jakie się porywasz ( i dopinasz swego ) oraz kardynalnych błędów sprzętowych. Ja jestem kompletnym laikiem, ale o tym że Karrimor to już od co najmniej kilku, jak nie nastu, lat już nie jest firma na której można polegać, nawet jeśli chodzi o ich niby specjalność czyli plecaki- trąbi się na forach jak świat długi i szeroki. Podobnie ze spadkiem jakości Salomona.

    Ryzykant z Ciebie 🙂

    1. „Kardynalnych błędów sprzętowych”? Nie przypominam sobie żadnych większych wpadek jakie popełniłem (chyba?) w ciągu minionego roku. Największą z nich były buty Karrimora, poza tym wyposażenie jakiego używałem sprawdziło się nieźle. O spadku jakości tej firmy wiem od dawna i przekonałem się o tym naocznie oglądając ich nową linię plecaków. Poza tym jednak większych wtop, wydaje mi się, nie zaliczyłem. Co do Salomona – nie wiem, nie mam z nimi dużo doświadczenia, ale jeśli ich buty przeszły 4000 km do przylądka Finisterra, to chyba nie jest tak źle.

      Każda wyprawa jest ryzykiem, myślę jednak że to związane ze sprzętem udaje mi się minimalizować.

  5. Zakładając, że chciałbym zakupić jedną parę butów najbardziej uniwersalnych rozumiem, że „podejściowe” są najlepsze do tego? Będą wykorzystywane w górach typu wysokie Tatry ale i wycieczki rodzinne typu Czantoria w Ustroniu – czy tego typu Buty są do takich „działań” odpowiednie i czy w tego typu butach można również chodzić po mieście na co dzień? Czy technicznie się do tego nadają czy po prostu ich cena nakazuje po mięscie na co dzień złożyc zwykłe adidasy?
    „salewa mountain trainer” – co sądzisz o tych butach bo wpadły mi w oko?

  6. Heh co za ludzie, niektórych to trzeba za rączkę zaprowadzić do sklepu i jeszcze wskazać właściwą półkę. Myślę, że nikt Ci nie wskaże idealnego wariantu ponieważ wybór obuwia to indywidualna nauka na własnych błędach – to co jest dobre dla jednych, niekoniecznie zadowoli innych użytkowników. Buty „podejściowe” to nie są buty do wspinaczki czy do baletu więc spokojnie można używać ich na co dzień 🙂

  7. Sołtys dobrze robi wybierając taki zestaw – lekkie buty i stuptutki. Klimat tam nie jest mokry, nogi mocne ma. Sam po chaszczach Walii chodzę w zestawie Asicsy trailowe plus identyczne stuptutki. Jak leje to myśle nad innymi butami.
    Buty podejsciowe, oryginalnie były wzorowane na polskich trampkach i podklejone guma z baletek wspinaczkowych (przynajmniej te pierwsze 5.10 – za wywiadem z założycielem firmy). Nadal można spotkać takie, których guma jest bardzo lepka i takie swietnie nadają się do łatwej wspinaczki, ale tez ich guma zostaje zezarta na asfalcie w sezon. Uniwersalne nie są, w góry się nadają. Ale tez trzeba dobrać pod siebie bieżnik. Płytki jest świetny na skałach, a kijowy na błocie, a głęboki na odwrót.
    Co do inov-8, które są liczone na 1000 km. Owszem i Salomon tak liczy swoje trailowki. Czasem na 800km, czasem na 1000 mil. Chodzi o ubijanie się pianki (to nawet nie jest pianka, wypełnienie amortyzujące). Skoro pianka w środku zbija się po tylu km, to po co robić resztę mocna i cięższa? Co innego jednak buty do trailowych zawodów, co innego buty do trailowego treningu, co innego buty na asfaltowe maratony, co innego buty do tenisa, co innego buty w góry. Nie dajmy się zwariować. To, ze inov-8 robi buty na 800km nie oznacza, ze podejscioowe Aku, czy górskie Meindle bedą miały taki licznik. Inna waga, inne materiały, inne zastosowanie.

    A z wina sprzedawców bym nie przesadzał 😛

  8. Świetny pomysł dla osób ceniących sobie dobry oraz wartościowy blog, ponadto w razie problemów z zakwaterowaniem w Zakopanem zapraszamy do willaslavita.pl, dla użytkowników powyższego portalu przewidziane są atrakcyjne rabaty!

  9. Łukasz,
    super artykuł – dzięki 🙂
    ja wybieram się do Afryki (Kair – Cape Agulhas, głównie wschodnią stroną + trochę „środkiem w południowej części Afryki) na podróż lokalnymi środkami lokomocji a w razie potrzeby „z buta”.
    jednym z problemów jakie są przede mną, to wybór „buta”.
    podoba mi się idea dobrych sandałów (w większej części – gorąco), ale Afryka, to w końcu nie tylko pustynia…
    mógłbyś coś polecić w zakresie obuwia?

  10. Dzięki za odpowiedź – ale niejasno się chyba wyraziłem…
    zatem: czy możesz coś polecić, co sprawdzi się i w terenach pustynnych – Egipt, Suda, Etiopia – ale też w Tanzanii, Zambii i Mozambiku.
    czy buty pustynne np Aku Petra lub inne przez Ciebie wymienione, poradzą sobie z wilgocią tych terenów?
    pozdrawiam

  11. Szkoda, że tych butów już nie ma w sprzedaży.
    Jestem na etapie poszukiwania i to jest jak na razie jedyny sensowny wpis o butach do wędrówki jaki znalazłem w internecie.

  12. Wędruje po Tatrach od kilku lat. Zawsze wybieram się tam w okresie letnim/ jesiennym. Odkąd pamiętam słyszałam, ze porządny but za kostkę to podstawa. Miałam ich kilka. W każdym wędrówki kończyły się obtarciem Achillesa, wymeczona stopa, etc. Moje wędrówki, to wędrówki jednodniowe . Wyruszsm wcześnie rano z lekkim plecakiem, żeby zdobyć jakiś szczyt – Gerlach, Kościelec czy przejście Olrej. Potem powrót do „domu”. Nigdy więcej na takie wyprawy nie kupie buta wysokiego, nawet najbardziej lekkiego. Niski but też dobrze potrafi stabilizowac stopę, a i jest o niebo wygodniejszy do podejść skalnych od wysokiego. Staw skokowy ma większe pole do popisu, jeżeli chodzi o manewry.
    Na ośnieżone , oblodzone szczyty wybiore buty wysokie z wiadomych przyczyn. Na ww. tereny zawsze niski.
    Pozdrawiam 😉

  13. Problemem z recenzowanie jakichkolwiek butów jest taki, że w 6 miesięcy od recenzji, buty znikają z rynku. 🙁
    Fajnie byłoby, gdyby producenci informowali recenzentów o modelach następnych, które zastępują dany, recenzowany model.
    Ja osobiście (po Twojej radzie) się zdecydowałem na podejściówki SALEWA MS MTN TRAINER GTX (teraz w promocji) i szczerze – nie żałuję. Długo szukałem takich butów. Nie mam otarć, nic nie uwiera.

    Ja do butów przywiązuję bardzo dużą uwagę, bo ona są najważniejsze w podróży. Jak będą słabe, to nawet najlepszy plecak, czy bielizna merino nie pomogą aby wędrówka była przyjemniejsza.

  14. Kurde zrobili się ludzie jacyś wrażliwsi od jakiegoś czasu.Chodzę po górach ustawicznie ,na ogół w jakichś decathlonowskich Quechuach w lżejsze tereny , a w Tatry i tego typu góry w hi-techach bo stosunkowo tanie.Natomiast za młodu w armii robiłem w starego typu „OPINACZACH” czasem dziesiątki kilometrów dziennie.Potem polskie góry zwiedzałem latami również w w/w opinaczach.Zresztą oczywiście nie tylko Ja ;)Ponadto wszelkie wielodniowe a czasem kilkutygodniowe wyprawy surwivalowe tez przełaziliśmy w buciorach za kostkę za 100-200 złociszy.A teraz jakaś paranoja;) GTX,vibram,stopnie sztywności i amortyzacji.A jak ktos chce przejść spacerek po Tatrach to na forach zasięga opinii -jaki to techniczny but nabyć ;)…żeby się stópka nie obtarła czasem , bo będzie niewygodnie i przykro ;)….Wygodny but to taki który jest idealnie dopasowany do stopy.W przypadku dalszych wypraw z bagażem w górach po trudnym i często skalistym terenie kupuje sie buta ze skóry licowej ze sztywna podeszwą o odpowiednim „bieżniku”,obowiązkowo za kostke -bo przy takiej wyprawie kostki bez stabilizacji wysokim butem mogą Wam paść z przemeczenia i nigdzie nie dojdziecie .Następnie siadacie sobie w tych „botkach” i oczywiście skarpetkach podobnej grubości do tych w ,których macie zamiar podróżować w misce z woda tak na godzinę aż buty nachleją się wody do oporu a w środku będzie całkiem mokro;) a potem idziecie na minimum 8 godzinny marsz w tych mokrych trepach….Jak wyschną sobie metodą naturalną , za parę dni po tej operacji to zaimpregnować i parę razy po kilka godzin jeszcze sobie w nich pochodzić , do srodka jakąś wkładkę EVA czy podobna dla amortyzacji……………..I MACIE SUPER WYGODNE TREPY NA DALEKIE I CIĘŻKIE MARSZE -jak ulał dla waszej stopy stworzone ;)…testowane nie raz i nie tylko przeze mnie .pozdrawiam 😉

    1. „W przypadku dalszych wypraw z bagażem w górach po trudnym i często skalistym terenie kupuje się buta ze skóry licowej ze sztywna podeszwą o odpowiednim „bieżniku”, obowiązkowo za kostkę -bo przy takiej wyprawie kostki bez stabilizacji wysokim butem mogą Wam paść z przemęczenia i nigdzie nie dojdziecie”.

      Praktyka podpowiada mi, że często jest dokładnie odwrotnie niż piszesz. Lekkie buty z dobra amortyzacją nie męczą nóg i pozwalają na rozwinięcie dalszych „osiągów”. Kostki nigdy mi nie „padły” za sprawą niskich butów, a wszystkie problemy ze stopami miałem albo z powodu butów zbyt ciężkich (kłopoty z kolanami) albo zbyt mało amortyzujących (złamanie zmęczeniowe).

      1. Czytałem i czekałem na taki wpis 🙂 Jak sobie przypomnę moje wędrówki po Bieszczadach w końcówce lat ’80, to już widzę bieganie po sklepach w szukaniu odpowiedniego modelu butów… 🙂 Ja pierwszy raz (rok później również) odcinek Komańcza-Wołosate pokonałem w butach… roboczych mojego Taty (były na szczęście dość miękkie) i skończylo się bez jednego obtarcia. Piszesz niski but, ale tylko jak w plecaku w rezerwie czeka wysoki. Pamiętam taki rok, gdzie pogoda była piękna, ale ruszyliśmy po dwutygodniowych opadach, to po dojściu do Cisnej totalnie wszystkie ciuchy były w błocie, nie wyobrażam sobie wówczas niskich butów. Zejścia to właściwie były zjazdy, było ciężko, ale właśnie tamte przejście pamiętam najlepiej. Wracając do meritum, to dopiero gdzieś koło ’92 roku ukochane Bieszczady przeszedłem w wysokich skórzanych Podhalach. A Wy tu gramy liczycie, zarzucacie sobie błędy, licytujecie się na wagę plecaków… 🙂
        Żeby nie było. Rozumiem Wasze rozterki w tym zakresie, bo to inne czasy i inne możliwości, ale nie demonizujmy tego wszystkiego. Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku.
        PS. Stronka super, relacje fajne, mam tylko nadzieję, że nie chodzi o sport 🙂

  15. Ja chodząc po górach od czasu do czasu zazwyczaj w sezonie letnich zazwyczaj używam buty Adidas Terrex AX2R i na prawdę świetnie się sprawdzają. Ważne moim zdaniem wybierając buty trzeba wiedzieć, by buty te miały jak najgrubsza podeszwę i były butami dość lekkimi. Ja jeszcze w góry zazwyczaj zabieram ze sobą kijki trekingowe by łatwiej mi się szło, więc myślę, że z takim sprzętem dla totalnego laika to powinno wystarczyć.

  16. Mam za sobą Camino Primitivo w butach scarpa mistral. W górach spisywały się świetnie ale okrutnie męczyłam się na asfalcie. Teraz wybieram się na Camino portugalskie litoral i chcę kupić lżejsze trekkingi do kostki, które dałyby radę na długich odcinkach asfaltowych (plecak ok. 8 kg). Czy niskie buty Meindla z klasy A nadają się do tego?
    Pozdrawiam i życzę pięknych dróg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *